Bobry w gminie Świekatowo rozrabiają
Bobry w Świekatowie – na czym polega problem?
Bobry w gminie Świekatowo nie są niczym nowym, ale ostatnio pojawił się pewien temat. z nimi związany. Radny Andrzej Lwicki podczas ostatniej sesji rady gminy wspomniał o bobrach. Otóż budowa 22 tam spowodowała spiętrzenie się wody na łąkach, a jakie są tego konsekwencje? Gdy woda się piętrzy, dochodzi do zalania dróg i ścieżek nad jeziorem.
W tym wypadku chodzi o drogi, po których chodzą i jeżdżą mieszkańcy Zalesia Królewskiego. Przede wszystkich chodzi o drogę, która łączy Zalesie Królewskie ze stacją kolejową w Lipienicy, a więc nie jest to sprawa błaha. Drogą tą przemierza również autobus szkolny, a więc w tym wypadku utrudniony jest dojazd do szkoły. Bobry nie zdają sobie sprawy oczywiście, że swoimi działaniami sabotują polską edukację, ale coś z tym zrobić trzeba.
Oczywiście nie jest tak, że wszyscy ignorują ten problem. Co jakiś czas podejmuje się odpowiednie akcje, mające na celu naprawić szkody, które wyrządziły bobry. Sołtys Lipienicy osobiście bierze udział w rozbieraniu tam. Dzięki temu można zniwelować skutki zalania dróg i ścieżek. Niestety jest to walka z wiatrakami. Po takim rozebraniu tamy gryzonie budują następną. Naprawdę można oszaleć.
Czy bobry czeka odstrzał?
Lwicki nie jest sam w swoich spostrzeżeniach, ma on również poparcie Krzysztofa Kujawy, przewodniczącego komisji rewizyjnej. Zwrócił on uwagę na to, że jeziorze poziom wody znacznie się podniósł. Sprawa jest więc pilna, gdyż może dojść do co raz większej liczby zalań. Na ten moment, dzięki rozbiorowi tam, udaje się jakoś ogarniać sytuacje. Niestety w przyszłości może być coraz gorzej, więc konieczne mogą być radykalne środki.
Jest również pomysł, aby zwrócić się do koła łowieckiego. Chodzi oczywiście o odstrzelanie części bobrów, aby nie budowały tak wielu tam w szybkim tempie. Niestety pojawiają się tutaj problemy, gdyż na takie działania potrzebne są określone środki finansowe, a także zgoda wojewody.
Myśliwi kontra obrońcy zwierząt
Kolejnym problemem może być reakcja obrońców tzw. praw zwierząt. Często gdy pojawia się konieczność odstrzału zwierząt, znajdują się ludzie gotowi zaprotestować. Dla wielu z tych osób nie ma znaczenia uzasadnienie odstrzału, a emocje każą im powstrzymać to, co uważają za barbarzyństwo. Niestety dla wielu z nich nic nie stoi na przeszkodzie, aby z pogardą odnosić się do człowieka.
Podobnie było nie tak dawno temu z dzikami chorymi na ASF. Zwierzęta te roznosiły poważną chorobą, która zagrażała zwierzętom gospodarstwa domowego. Odstrzelenie tych dzików było jedynym dobrym rozwiązaniem w tej kwestii, lecz znalazło się wiele osób, które nie potrafiły tego zaakceptować. Pojawiła się więc akcja protestacyjna pod takimi hasłami jak „stop rzezi dzików”. Wielu z nas na pewno pamięta nakładki na zdjęcie profilowe na Facebooku.
Co dalej?
Nie wiadomo jeszcze, jak sprawa się potoczy. Marek Topoliński zaznacza, że zwierzęta są pod ochroną, więc bez odpowiedniej zgody się nie odbędzie. Do tego zwraca on uwagę, że koła łowieckie nie są zbyt chętne, aby takich odstrzałów dokonywać. Gmina stoi więc przed naprawdę trudnym wyborem, ale coś trzeba zrobić.
Jeśli bobry nadal będą budować tak wiele tam, piętrzenie się wody będzie coraz poważniejszym problemem. Jeśli poziom wody w jeziorze zwiększy się jeszcze bardziej, to zalania będą dużo poważniejsze. Być może uda się otrzymać zgodę na odstrzał i taki będzie finał tego problemu. Jeśli nie, to pewnie trzeba będzie po prostu rozbierać te tamy w sposób ekspresowy. Kosztuje to jednak oczywiście dużo pieniędzy i czasu.